Jakiś czas temu na portalu Weednews ukazał się wpis na temat ceny medycznej marihuany w Polsce. Czytamy tam m. in.:
…susz wytwarzany naszym kraju byłby najprawdopodobniej finalnie droższy niż ten zza oceanu. […]
Konopni pseudoeksperci nie mający pojęcia o tym jak wygląda proces produkcji medycznej marihuany potrafią stwierdzić, że gram suszu wyprodukowanego w naszym kraju kosztowałby ok. 4,50 zł (obecna cena to 50-60 zł/g) oraz, że fakt transportowania do nas suszu zza oceanu podnosi jego cenę kilkusetkrotnie!. […]
…z uprawianych roślin, na cele medyczne z każdej przeznacza się jeden lub dwa kwiaty (główne kwiatostany), natomiast cała reszta kwiatów trafia na rynek komercyjny. Gdyby nie fakt sprzedaży “pozostałości” na rynek komercyjny – medyczna marihuana byłaby znacznie droższa! Inaczej nie opłacałoby się nikomu jej produkować.
(Z całością tekstu można się zapoznać tu).
Lektura tego artykułu spowodowała u mnie szereg refleksji. Co do jednego na pewno zgadzam się z autorem: cena w polskich aptekach jest skandalicznie wysoka, dla wielu chorych zwyczajnie prohibicyjna. A dlaczego tak się dzieje? Cóż, 23-procentowy VAT na pewno nie pomaga. A ile złotówek dokłada fakt, że susz pochodzi z importu, i to w dodatku z krajów o wyższym poziomie życia (a więc i wyższych kosztach produkcji) niż w Polsce?
Oczywistym punktem odniesienia jest Holandia, w której medyczny użytek marihuany zalegalizowano już w 2003. Dostępny w tamtejszych aptekach susz jest produkowany w 100% w kraju. Obecnie działa jeden oficjalny dostawca – firma Bedrocan. Z upraw prowadzonych przez tę firmę nic nie przedostaje się na wolny rynek – widziałem gdzieś relację z całego procesu produkcyjnego, tam po żniwach są ewidencjonowane i komisyjnie niszczone nawet łodygi. A więc tu nie mamy do czynienia ze wspomnianym w artykule uzupełnianiem przychodów uzyskanych ze sprzedaży MMJ. (Na marginesie: to nie Bedrocan sprzedaje w holenderskich aptekach: całą produkcję firma stawia do dyspozycji holenderskiemu rządowi i to on zajmuje się rozprowadzaniem suszu i eksportem ew. nadwyżek ponad zapotrzebowanie rynku lokalnego. Oczywiście, nie robi tego Rada Ministrów: powołana została specjalna jednostka Office of Medicinal Cannabis – OMC, zwana często krócej Cannabis Bureau).
Popatrzmy, co holenderscy chorzy mogą kupić w aptekach: w ofercie jest 5 odmian, każda w cenie € 27,5 za 5 gramów czyli € 5,5 za 1 gram. Po przeliczeniu na nasze (i dodaniu 6% VAT-u) wychodzi ok. 27 zł za gram. Faktem jest, że w Holandii margines zawartości THC jest szerszy niż u nas i wynosi ± 20% (czyli tam susz 22-procentowy może mieć między 17,6 i 26,4%). Na tę kwestię słusznie zwraca uwagę autor artykułu w Weednews. Pamiętajmy, że w przypadku marihuany wielka precyzja nie jest aż tak ważna, jak w przypadku farmaceutyków: tam bywa, że nawet stosunkowo niewielkie przekroczenie zaleconej dawki może być niebezpieczne, z marihuaną nie ma tego problemu. (Zainteresowanych szczegółami zapraszam do lektury mojego tekstu na temat dawkowania MMJ).
No tak, ale… czy tylko mnie coś się tu nie zgadza? W kraju o wyższych kosztach produkcji niż w Polsce i bez kontaktów z rynkiem niemedycznym końcowy produkt jest 2 razy tańszy niż w Polce? A może… A może Holendrzy tak bardzo dbają o swoich chorych, że im marihuanę dotują z budżetu? W naszym kraju dotuje się tyle różnych rzeczy, więc… kto wie?
Kto wie? No jak to, kto wie? Wie Cannabis Bureau! Napisałem mejla z pytaniem o dotacje do marihuany i dostałem taką oto odpowiedź:
Cena marihuany leczniczej jest określana na podstawie kosztów zakupu, kosztów produkcji, kosztów pakowania i dystrybucji oraz kosztów wewnętrznych Urzędu OMC. Minister Zdrowia jest zobowiązany do utrzymywania ceny marihuany na najniższym możliwym poziomie. Dzięki pozytywnym wynikom OMC w ostatnich latach, OMC zdołało obniżyć cenę marihuany leczniczej.
Wygląda, że dotacji nie ma, ale napisano to trochę naokoło, dyplomatycznie. Dla pewności postanowiłem zwrócić się do pewnej osoby będącej bardzo blisko producenta suszu. (Nie zdradzam jej tożsamości, bo nie zapytałem, czy by chciała tu wystąpić, ale jest to źródło, do którego mam 100% zaufania). Oto nasza wymiana korespondencji:
(ja) Ceny marihuany w holenderskich aptekach są stosunkowo niskie – czy Bedrocan „wychodzi na swoje” jeśli chodzi o koszty produkcji i zysk, czy też może marihuana jest jakoś dofinansowana przez holenderski budżet?
(informator) Bedrocan ma długoterminową umowę z OMC w której jest zapisana stała stawka za nasze produkty. Ceny w aptece są niskie ponieważ OMC, jako organizacja rządowa, nie może wypracowywać żadnego zysku. Jakiś czas temu OMC nawet trochę obniżyło cenę marihuany w aptece, właśnie aby zrekompensować niespodziewany zysk. Na dodatek, ceny są też niskie poprzez brak pośredników na rynku holenderskim, w przeciwieństwie do sytuacji z eksportem do innych krajów, gdzie wiele elementów łańcucha dostaw pobiera „swoją działkę”.
No to chyba kwestia wyjaśniona, przynajmniej jeśli chodzi o Holandię. Nie mam ambicji przedstawiania jedynie słusznej racji, z pokorą i zainteresowaniem przyjmę zdania odrębne. Zupełnie nie znam się na uprawie marihuany, powyższy tekst nie jest wypowiedzią ex cathedra. Wręcz przeciwnie: to jest jedynie głos w dyskusji. Ale z powyższych rozważań wychodzi mi, że uprawiana w Polsce marihuana miałaby szansę być tańsza niż importowana. No, chyba żeby znów zadziałało zjawisko znane jako polnische Wirtschaft – ale to już zupełnie inny temat…
Ministerstwo jest zobowiązane, ale pozytywnych ocen dla refundacji nie ma 🙁
W przypadku Niderlandów ceny były niższe zawsze ze względu na niższe wymagania produkcyjne, a konkretnie rak wymogów GAP oraz GMP, które zostały wprowadzone na tamtejszy rynek dopiero niedawno. To jest główną przyczyną niższej ceny. Pozdrawiam serdecznie.
Dyskusja o cenie i lokalizacji produkcji jest ok, ale – patrząc na ostatnie dyskusje o legalizacji – jakby to było pięknie, żeby mieć chociaż zezwolenie na posiadanie krzaczka albo trzech. Jakie by to dało ludziom możliwości!