Na pierwszy rzut oka wiadomość fajna, na pewno pozytywna, ale niczym się nie wyróżniająca spośród innych. Ale po chwili refleksji?
Punkt konsultacyjny w Koninie powstał z inicjatywy obywateli, w ramach budżetu obywatelskiego! Mogli sobie zażyczyć placu zabaw, mogli wyremontowania dziurawej ulicy, mogli wreszcie kazać wyasfaltować kawałek parku i mieć nowy park-ing. Ale nie, wybrali punkt informujący o leczniczych właściwościach marihuany. Od razu przychodzi na myśl przykład Stanów Zjednoczonych: według prawa federalnego, obowiązującego w całym kraju, marihuana nie ma żadnych właściwości leczniczych i jest nielegalna. Ale w poszczególnych stanach (teraz już w zdecydowanej ich większości) sami obywatele w referendach zdecydowali, że chcą się leczyć tym, co im pomaga i nie interesuje ich, co kombinują jajogłowi w Waszyngtonie.
Jasne, podobieństwo tych dwóch sytuacji jest bardzo ograniczone, ale dla mnie informacja z Konina jest bardzo optymistyczna: Polacy wzięli sprawy w swoje ręce. Tu punkt konsultacyjny, tam inicjatywa obywatelska, jeszcze gdzie indziej pikieta w obronie Marka Bachańskiego czy protest przed siedzibą pewnego ministerstwa na Miodowej. Jak mawiają teraz młodzi: jest moc!