Być może ta nazwa (i ta idea) jest niektórym z Was znajoma. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał, w czym rzecz, a by chciał, to ma do wyboru dwie możliwości (które się wzajemnie nie wykluczają): 1. obejrzeć to krótkie nagranie i to nieco (ale tylko nieco) dłuższe; albo 2) pójść na stronę Fundacji i poczytać sobie, o co chodzi.
Każdy z kilku celów działania Fundacji (której cały statut został umieszczony w zakładce „O nas”) związany jest z medyczną marihuaną ? lekiem, co do którego nie ma żadnych wątpliwości, że mógłby pomóc setkom tysięcy Polaków (w tym malutkim dzieciom), ale na razie pomóc nie może (nie może w Polsce), bo jest za drogi, a poza tym jego stosowanie napotyka na niebotyczne przeszkody biurokratyczne ze strony naszych władz. To te przeszkody sprawiają, że z dobrodziejstw medycznej marihuany korzystają jednostki, które, będąc nielicznymi wyjątkami, tylko potwierdzają ogólną regułę.
Jednym ze sztandarowych argumentów władzy uzasadniającej obowiązujący u nas de facto zakaz dla medycznej marihuany jest brak badań naukowych, które by potwierdzały jej skuteczność w terapii i bezpieczeństwo stosowania. To argument dyżurny, używany praktycznie przez wszystkich przeciwników. Czują się z nim komfortowo, bo wierzą, że jeszcze długo, długo takich badań z pozytywnym wynikiem nie będzie. Nie dlatego, że trudno byłoby taki wynik uzyskać, lecz dlatego, że nie ma komu tych badań przeprowadzić. A bardziej precyzyjnie: nie ma za co ich przeprowadzić. Nie sfinansuje ich ani przemysł farmaceutyczny (bo by rżnął gałąź, na której siedzi), ani władza (bo by rżnęła gałąź, na której siedzi przemysł farmaceutyczny). A jeżeli nie oni, to kto??
No właśnie: kto? Fundacja Polacy dla Polaków postawiła sobie za cel, między innymi, zdobyć środki na takie badania. Bo z lekarzami nie będzie żadnego problemu, nie będzie też żadnego problemu z chorymi ochotnikami. Wytłuszczam te wyrazy, bo wiem, że nie będzie. Główny problem to finansowanie.
Na stronie Fundacji jest licznik, który pokazuje aktualne wpływy i wydatki. Tych drugich jest malusieńko, tych pierwszych nazbierało się już prawie ćwierć miliona złotych (z tego dużą, pewnie większą, część, użebrał Jurek u amerykańskich Polonusów. To jest, przepraszam: użebrał prezes Fundacji.) Ćwierć miliona to sporo, ale na badanie odpowiedniej wielkości nie wystarczy (a musi być duże, żeby nam potem nie powiedzieli, że małe badania są obiecujące, ale do legalizacji leku nie są wystarczające). Dlatego pomyślałem sobie, że może w tym roku zamiast kupić swojemu dziecku kolejną zabawkę na 2 tygodnie zabawy, podarujesz wszystkim polskim dzieciakom szansę leczenia się lekiem, który u chorych dzieci w innych krajach wykazuje tak wspaniałe działanie. Albo na Sylwestra ? zamiast 5 szampanów może wystarczą 4, albo zrezygnujesz z fajerwerków? (za co, na marginesie, będą bardzo wdzięczne wszystkie lękliwe pieski w okolicy). Byłoby wspaniale. A jeszcze wspanialej byłoby ustawić w swojej internetowej bankowości comiesięczną płatność, choćby małą, ale stałą, żeby nie zapomnieć. Bo po przeprowadzeniu jednego badania cel istnienia Fundacji nie zostanie osiągnięty: wręcz przeciwnie, to będzie dopiero początek.
PS
Kto nie chce / nie może nic wpłacić, niech udostępni ten wpis znajomym. Informacja jest warta tyle samo, co pieniądze. (Jeżeli ktoś wpłaci, nie traci oczywiście prawa do udostępnienia 🙂 )
PPS
A może ja przesadzam z tymi problemami finansowymi badaczy, może pieniądze są, badania mogłyby być robione, tylko naukowcy się lenią? Obejrzyjcie tę krótką wypowiedź kogoś, kto na pewno się na tym zna.
PPPS
Właśnie zauważyłem na Facebooku, że na bardzo podobny pomysł („zamiast na fajerwerki wydaj kasę na coś pożytecznego”) wpadł Przemek z Wolnych Konopi. Cóż, rozsądnych ludzi na świecie nie brakuje 🙂 Ale nie wydaje mi się, żeby dzieci konkurowały z psiakami: można przecież wesprzeć obie inicjatywy, bo są tego warte. Nie?