Facebookowa grupa „Uniwersytety dla nauki, pajace do cyrku” (dalej „Pajace”) zajmuje się zawziętym tropieniem wszystkiego, co choćby na pół centymetra odchyla się od oficjalnej medycyny. W polu rażenia nie mogła się nie znaleźć medyczna (a właściwie „medyczna”) marihuana. Dostało się nawet kannabidiolowi, choć on nie jest psychoaktywny i dla ćpunów się nie nadaje. Ale nie pochodzi od Big pharmy, więc jest w najwyższym stopniu podejrzany.
W dyskusji na ten temat Pajace wystrzeliły z grubej rury: podlinkowały opinię Amerykańskiego Towarzystwa Epileptologii (American Epilepsy Society). Opinię, mówiąc oględnie, bardzo ostrożną, zdecydowanie mało entuzjastyczną.
Od razu przyszły mi na myśl dwa inne, również szacowne, towarzystwa. Jedno polskie, drugie hiszpańskie. To pierwsze to Polskie Towarzystwo Endokrynologiczne, które na swojej stronie internetowej otwarcie pokazuje, kim są jego przyjaciele:
Z jednej strony plus za szczerość, z drugiej jednak trochę głupio tak bez owijania w bawełnę?
Teraz towarzystwo hiszpańskie. O szczególe, o którym chcę tu wspomnieć, dowiedziałem się z pewnego programu hiszpańskiej telewizji. Oto, co mówi bardzo szanowany (także na forum międzynarodowym) hiszpański lekarz: towarzystwa naukowe są w bardzo dużym stopniu finansowane przez przemysł farmaceutyczny. Według jednego z szefów Sociedad Espa?ola de Medicina Familiar y Comunitaria (Hiszpańskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej), uważanego za jedno z najbardziej niezależnych towarzystw tego typu w Hiszpanii, „pozostałe towarzystwa są bardzo zależne od przemysłu farmaceutycznego, u nas od tego przemysłu pochodzi jedynie (!) 70-80% budżetu, reszta to składki członkowskie”. (Gdyby ktoś chciał posłuchać oryginału, to omawiany fragment jest tu: https://youtu.be/TJoULVdTyzM?t=12m53s).
Nie wiem, jak jest w Stanach, ale pamiętajmy, że to kraj, w którym kasa rządzi nieporównanie bardziej niż gdziekolwiek indziej. I kraj, z którego pochodzi większość dużych firm farmaceutycznych.
Szanowne Pajace, czy opinię Amerykańskiego Towarzystwa Epileptologii naprawdę uważacie za merytoryczny argument w jakiejkolwiek dyskusji? REALLY?!