Jeden z Facebookowych wpisów Jerzego Zięby dotyczył kannabinoidów znalezionych w kobiecym mleku. Pisze Jerzy: „Pewnie dlatego, zaraz po nakarmieniu [dziecko] smacznie sobie zasypia 🙂 .” Zamieściłem tam komentarz, ale pomyślałem sobie, że to temat na tyle ciekawy, że może warto opublikować tamten wpis również tutaj. Tym bardziej, że już jest napisane i za bardzo się nie narobię?
Jak wiadomo, układ endokannabinoidowy został odkryty nie tylko u człowieka i nie tylko u pozostałych ssaków, ale także u wszystkich innych kręgowców, a nawet u paru gatunków niebędących kręgowcami. Występowanie kannabinoidów w mleku ssaczej matki ma cel ważniejszy niż drzemka po posiłku (a na pewno co najmniej tak ważny):
1) u nowo narodzonych myszek, którym chemicznie blokowano receptory CB1, zanikał odruch ssania. Matka miała mleko, a one leżały obok i zdychały z głodu. Wynika z tego, że w zdolność przeżywania gastrofazy Matka Natura wyposażyła nas już na początku naszego życia 🙂
2) kannabinoidy sprzyjają neurogenezie i podejrzewa się (choć, z tego co wiem, jeszcze nie ma całkowitej zgody naukowców w tej kwestii), że ich obecność w mleku ma wspomagać proces rozwoju młodego mózgu
3) czytałem, że u wielu dzieci epileptycznych pierwsze objawy choroby pojawiły się wkrótce po odstawieniu od piersi i podejrzewa się, że nie jest to przypadek, że to matczyne kannabinoidy powstrzymywały napady w pierwszym okresie życia niemowlaka.