W niemal połowie stanów USA lokalne prawo zezwala na używanie marihuany do celów medycznych. W Izraelu w wielu szpitalach pacjenci mogą palić marihuanę w celach terapeutycznych. W niektórych krajach europejskich marihuanę kupuje się na receptę w aptekach. A w Polsce? Poważna dyskusja na temat leczniczej marihuany jeszcze się u nas nawet nie rozpoczęła ? bo trudno za poważną dyskusję uznać kilka rozmów w telewizjach śniadaniowych, pojedyncze artykuły w prasie czy nieliczne konferencje naukowe, o których słyszeli jedynie ich uczestnicy. Liczyć, że ten blog wiele w tej materii zmieni, byłoby zapewne dużą nieskromnością, ale może zainteresuje on parę osób i będzie dla nich źródłem ciekawych informacji.
Temat bloga jest jasny: lecznicze właściwości marihuany i jej medyczne zastosowania. Ale nie będę unikał też wpisów na temat marihuany w ogóle czy polityki narkotykowej (na przykład na temat legalizacji bądź depenalizacji). Na pewno natomiast nie będzie dyskusji o uprawie, o odmianach czy o dawkowaniu w konkretnych chorobach.
Gorąco zapraszam wszystkich do dzielenia się swoimi przemyśleniami i uwagami. Zasady komentowania nie są zbytnio skomplikowane albo udziwnione ? można zapoznać się z nimi na stronie O blogu.
Pytanie o rozsądek:
Jakie właściwości wszelkich ziół uniemożliwiają stosowanie ich jako leków w głównym nurcie medycyny?
Nikt nie ma zamiaru negować medycznych właściwości składników marihuany, jednak z samej natury rzeczy właśnie same składniki są stosowane jako leki, nie zaś zioła jako całość. Dlaczego?
Nie wiem, czy problem z ziołami wynika z właściwości ziół, czy może raczej z ograniczeń, jakim poddana jest medycyna. Od dawna przecież jest ona powiązana z potężnym przemysłem farmaceutycznym, dla którego wynalazki typu medyczna marihuana mogą z czasem okazać się naprawdę sporą konkurencją. (Trąci to teorią spiskową, ale moim zdaniem tak jest rzeczywiście; nie bez powodu koncerny farmaceutyczne hojnie sponsorowały różne kampanie antymarihuanowe.)
Stosowanie całych ziół jest proste, stosowanie pojedynczych składników już niekoniecznie, bo ekstrakcja nie zawsze jest możliwa do wykonania w domu, trzeba się udać do znającej się na tym osoby – czyli do farmaceuty… Ale przecież nie od dziś wiadomo, że w ziołach ważny jest efekt synergii, czyli współdziałania poszczególnych składników, dzięki któremu działanie całości jest silniejsze niż suma działania składników.
No i jest jeszcze to, że większość ludzi ma (a przynajmniej do niedawna miała) niemal ślepe zaufanie do farmaceutyków – że czyste, sterylne, urzędowo przebadane, a więc bezpieczne. A od wszystkiego, co nieprzebadane, należy trzymać się z daleka.
Kwestia ilości substancji aktywnej. Przy terapii jest ważne ile, jest aktywnej substancji. Tak jest we wszelkiego rodzaju substancjach o silnym działaniu. W ziołach trudno jest o precyzyjne określenie tej ilości. I o ile w przypadku niezbyt silnie działających ziół nie jest to problem, to jeśli wchodzimy w obszar, na przykład onkologii, gdzie leki bardzo silnie wpływają na organizm precyzja jest istotna.
Większość substancji „sztucznych” jest w rzeczywistości pochodzenia naturalnego. Tak jest na przykład z witaminą C. Produkcja na drodze syntezy chemicznej nie jest opłacalna, najtrudniejszy etap odwala za nas bakteria. Jedyna różnica między witamina C z pietruszki i pastylki to stężenie.
Wracając – intelektualna uczciwość wymaga szukania argumentów przeciw tezom, które są dla mnie bliskie. Inaczej widzę to co chcę.
Zdrówko
Świetny blog. Pozdrawiam fanów dobrego jarania
Dzięki za pozdrowienia, choć akurat ten blog nie jest poświęcony dobremu jaraniu.