W Internecie można znaleźć mnóstwo historii osób, które przy pomocy marihuany wyleczyły się z różnych chorób albo przynajmniej poważnie zmniejszyły uciążliwość objawów choroby. Jednak przeważająca większość tych relacji jest nieudokumentowana i można im wierzyć albo nie. Podobnie jest z materiałami wideo: widoczne na filmach guzy czy głębokie poparzenia, które znikają pod wpływem działania oleju konopnego, mogą być prawdziwe, ale też mogą być wynikiem charakteryzacji. Dlatego, choć na pewno nie można z góry odrzucać ich wszystkich (bo kto i po co miałby tworzyć tyle mistyfikacji?), szczególnie cenne są te świadectwa, które zostały zweryfikowane przez lekarzy. W pierwszym wpisie z cyklu „Pacjenci” przedstawię taki właśnie przypadek.
NN to 42-letnia kobieta, od kilkunastu lat cierpiąca na idiopatyczną (= nieznanego pochodzenia) atrofię jądra ogoniastego i związany z nią ciągły postępujący ból. Zaczęło się od odrętwienia prawej ręki, które próbowano zwalczyć operacją (nieudaną) kanału nadgarstka. Stopniowo zaczęła pojawiać się dystonia (niekontrolowane ruchy) obu prawych kończyn. Towarzyszył jej coraz bardziej dokuczliwy ból całej prawej strony ciała i kończyn (ciągłe mrowienie oraz bolesne „wyładowania elektryczne”), rosnący przy poruszaniu się. Diagnoza lekarska brzmiała: bolesna prawostronna dystonia porażeniowa. Stan chorej pogarszał się, w końcu wylądowała na wózku, a ból ręki nie pozwalał jej nawet na pisanie. Próbując opanować sytuację, lekarze w ciągu 8 lat przeprowadzili 3 talamotomie (operacje polegające na kontrolowanym zniszczeniu fragmentów tkanki mózgowej), kończące się częściowym i przemijającym sukcesem. Równolegle próbowano różnych innych terapii: leków opioidowych i przeciwdrgawkowych, leków przeciwdepresyjnych, środków zwiotczających mięśnie, botoksu, fizjoterapii, akupunktury. Skutek był słaby albo żaden, za to terapiom towarzyszyły czasami nieprzyjemne efekty uboczne. Po trzynastu latach od pojawienia się pierwszych objawów zdecydowano się na wszczepienie pacjentce do lewej części wzgórza aparatu do głębokiej stymulacji mózgu (DBS). Dzięki wysyłanym przez to urządzenie impulsom elektrycznym uzyskano ograniczenie odczuwanego bólu o około połowę, co było wystarczające, by chora znów mogła pisać. Wciąż jednak było niezbędne ciągłe podawanie jej niewielkich dawek morfiny. Po dwóch latach na skutek infekcji stymulator musiał zostać usunięty, a to spowodowało konieczność zwiększenia dawek morfiny (i dorzucenia leków przeciw depresji i migrenie).
Któregoś dnia pacjentka zdecydowała się spróbować marihuany. Raz w tygodniu wypalała rano jednego skręta. Po paleniu odczuwała senność, zapadała w sen na około 2 godziny. Po przebudzeniu nie odczuwała już żadnego bólu, a objawy dystonii uległy mocnemu ograniczeniu ? na tyle, że nie tylko mogła lepiej pisać, ale nawet bez pomocy robić kilka kroków. Mogła także na dwie doby odstawiać środki przeciwbólowe. W jej subiektywnej ocenie odczuwany przez nią ból bez żadnego znieczulenia miał siłę 9 (maksimum na tej skali to 10), przy znieczuleniu farmakologicznym lub chirurgicznym nie spadał poniżej 4, a po marihuanie oceniała go na 0. (Zauważyła ponadto, że zaprzestanie przyjmowania morfiny nie wiązało się z żadnymi objawami odstawiennymi.)
Po trzech tygodniach eksperymentowania (1 skręt tygodniowo) chora przeszła na regularną terapię marihuanową: 1 skręt dziennie. Dystonia poprawiła się na tyle, że wózek jest używany jedynie poza domem. Przez trzy miesiące terapii nie pojawiły się objawy tolerancji na marihuanę, a morfina zupełnie przestała być potrzebna. Neurochirurdzy sugerowali pacjentce, by ponownie dała sobie wszczepić DBS, ale nie zdecydowała się na ten krok ? dopóki działa marihuana.
Przypadek NN został opisany przez lekarzy 3 miesiące po rozpoczęciu przez nią pełnej terapii marihuanowej. Jest to przypadek zwany w nauce „N-of-1” (studium pojedynczego przypadku), więc nie można z niego wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że tej pani marihuana pomogła. Nawet jeśli jest to efekt placebo (bardzo wierzyła, że jej pomoże albo bardzo tego chciała), to odzyskanie zdolności samodzielnego poruszania się po domu czy całkowitego odstawienia wszystkich leków przeciwbólowych to weryfikowalne fakty. A ponieważ już od kilku lat wiadomo jest, dlaczego kannabinoidy mogą uśmierzać ból i regulować motorykę ciała, omawiany przypadek należałoby uznać za dowiedziony przykład terapeutycznego wpływu marihuany na człowieka.
(Tekst „A Dramatic Response to Inhaled Cannabis in a Woman with Central Thalamic Pain and Dystonia” został zamieszczony w numerze 24 (1) czasopisma Journal of Pain and Symptom Management z lipca 2002)