Widzę, że trochę zarosło tu pajęczyną. Faktycznie, przez jakiś czas nie zaglądałem na te strony, zajęty m. in. moim drugim blogiem o marihuanie oraz tym, co jest tematem niniejszego wpisu.
Od kilku dni mamy leczniczą marihuanę w liczącym się mainstreamowym czasopiśmie ? i to w dodatku na okładce! To miłe uczucie: przechodzić obok kiosków, z których na przechodniów patrzy mała Charlotte, a całą szerokość okładki zajmuje napis MARIHUANA LECZY ? właśnie tak, bez znaku zapytania, bez cudzysłowu wokół drugiego słowa, bez żadnych innych dodatków zmieniających czy osłabiających sens tej frazy. Przypominam sobie moją niedawną rozmowę z Jakubem Gajewskim, który uważa, że w różnych działaniach popularyzatorskich (włączył w to także tytuły moich książek) być może zamiast marihuany lepsze byłyby konopie, bo dzięki temu łatwiej docieralibyśmy do ludzi, którzy na słowo „marihuana” reagują alergicznie, a na „konopie” już nie. Zapewne jest w tym wiele racji, ja jednak myślę, że popularyzacja i edukacja powinna zawierać również odmitologizowywanie marihuany, bo w przeciwnym razie będziemy wychowywać ludzi mówiących: konopie może i leczą, ale ta marihuana to dopiero świństwo.
W artykule jestem wymieniony jako jedyny autor, który jedynie skorzystał ze współpracy Jana Stradowskiego. Prawda jednak jest taka, że o ile istotnie ja byłem dostawcą większości zawartych tam treści, to wpływ p. dr. Stradowskiego na ostateczny kształt artykułu wcale nie jest taki drugorzędny, bo to on przy pomocy nożyczek i kleju dostosował mój tekst do formy przyjętej w Focusie. Również znalezieniem wszystkich ilustracji do artykułu zajęła się redakcja miesięcznika.
Jeśli chodzi o marihuanę na okładce polskiego czasopisma nie jestem pionierem ? we wrześniu 2013 śp. Przekrój wydrukował artykuł Maćka Kowalskiego poświęcony Królowej Marysieńce. Ale przecież nie chodzi o pierwszeństwo, lecz o to, żeby informacja dotarła do jak najszerszego grona czytelników.
A więc Focus? Według danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy za 2013 rok, „rozpowszechnianie płatne razem” każdego numeru miesięcznika wynosiło ponad 85 tysięcy egzemplarzy. Zakładając, że przez rok niewiele się zmieniło, do tylu czytelników dotrze pozytywny przekaz o leczniczych właściwościach marihuany. (A właściwie chyba spokojnie można liczyć, że do ponad 100 tysięcy, bo przecież często jeden egzemplarz jest czytany przez większą liczbę osób.) To kolejny kamyczek, który prędzej czy później przyczyni się do uruchomienia lawiny ? tak przecież było w innych krajach. I miejmy nadzieję, że u nas będzie to raczej prędzej niż później.
Cieszmy się zatem, smakujmy ten moment. Nawet takie drobiazgi, jak zmiana zdjęcia profilowego Focusa na Facebooku. Być może jest to stała praktyka i za miesiąc pojawi się nowe zdjęcie ? ale na razie jest właśnie to, więc chwilo trwaj.
No, ale żeby nie było za słodko, to do tej beczki miodu dodam łyżeczkę dziegciu. Bo otóż w artykule znalazł się (z powodu mojej nieuwagi) błąd. Będę prosił redakcję o sprostowanie, ale w wersji drukowanej będzie ono mogło ukazać się dopiero za miesiąc, więc na razie umieszczam je tutaj (szczęśliwie nie jest to nic, co dyskwalifikowałoby cały artykuł, ale sprostować trzeba).
„Guz Jakuba z Wrocławia został zoperowany tylko częściowo ? właśnie stąd wynikła konieczność dalszej kuracji. Jednak nie była to radioterapia, bo przez nią chłopak nigdy nie przechodził. Jest to szczegół istotny, bo pozwala z całą pewnością stwierdzić, że wykazana skanem całkowita eliminacja guza NIE BYŁA dziełem radioterapii. Chemioterapii zresztą też nie, bo tej Jakub był poddawany jedynie przez dwa i pół miesiąca. Jak powiedział mi jego ojciec, rodzina zdecydowała, żeby ? wobec praktycznie zerowej skuteczności takiego leczenia glejaków ? zaoszczędzić choremu bardzo nieprzyjemnych skutków ubocznych. A ponieważ o samoistnym ustępowaniu glejaków historia onkologii milczy, pozostaje tylko jedno logiczne wytłumaczenie zdarzenia, które lekarzy opiekujących się Jakubem wprawia w zdumienie? Zresztą, już po napisaniu artykułu pojawiła się w Internecie informacja (poparta wynikami pozytonowej tomografii komputerowej) o kolejnym polskim pacjencie, który pozbył się złośliwego nowotworu (chłoniaka anaplastycznego), lecząc się jedynie wyciągiem z marihuany„.