Jak Czytelnicy tego bloga może pamiętają, nieco ponad miesiąc temu wysłałem list otwarty do premier Kopacz. Nie podejrzewałem, że do niej dotrze, ale ciekaw byłem, jakie będą dalsze jego losy.
Ciekawość moja została zaspokojona wczoraj. Wczoraj bowiem dotarła do mnie odpowiedź z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Departament Spraw Obywatelskich). Myślałem, że zdawkowe „pani premier dziękuje za… jest bardzo wdzięczna…” itd. A tu niespodzianka: moje pismo wraz z załącznikiem „zgodnie z właściwością” przekazano do Ministerstwa Zdrowia, do Departamentu Nadzoru, Kontroli i Skarg (!) „celem jego analizy i udzielenia zainteresowanemu odpowiedzi„.
Co oznacza, że moja (bardzo naiwna, co wiedziałem od początku) próba zaniesienia kaganka oświaty do Kancelarii Premiera nie udała się: mojego listu nie przeczytano tam uważnie, zapewne ledwie rzucono na niego okiem, a potem potraktowano jako skargę związaną ze zdrowiem i przekazano do MZ. Tak jak przed miesiącem mam nadzieję, że książka nie trafi do kosza czy do archiwum, lecz że ktoś (choć zapewne nie dyrektor departamentu) rzuci na nią okiem, a może nawet przeczyta. W polityce ministerstwa nic to nie zmieni, ale może kilku osobom otworzą się oczy.